Sytuacja jest dynamiczna. Rozmowę przeprowadzono w trakcie ustalania, co może być przyczyną skażenia Odry. Według ostatnich doniesień wskazuje się na obecność w wodzie tzw. złotych alg.
Grzegorz Małecki: Powiem szczerze, że niespecjalnie zmierzałbym w tym kierunku. Wydaje się mi, że żadne służby nie miałyby w tym interesu ani potrzeby, by w ten sposób działać. Od razu muszę jednak wnieść zastrzeżenie, że nie jestem ekspertem od zdrowia ani od rzek.
Do sabotażu? Tak, mogło do niego dojść, oczywiście. W tej kwestii jest bardzo wiele wątków do poruszenia z punktu widzenia szeroko pojętego bezpieczeństwa państwa, którego elementem jest bezpieczeństwo epidemiologiczne czy też bezpieczeństwo zdrowotne obywateli. To bardzo istotny aspekt tej sprawy.
Wśród najważniejszych hipotez, które powinny być rozważane na tym strategicznym poziomie, należałoby też brać pod uwagę sabotaż. Zwłaszcza że — jak widać — dotychczasowe badania nie dostarczają nam konkretnych wskazań.
Niestety problem polega na tym, że o tyle, o ile wiemy, rząd i władze opierają się wyłącznie na rozważaniach dotyczących pobranych próbek wody. Tymczasem powinno się analizować ten temat znacznie szerzej, poprzez identyfikację miejsc i sposobów, w jakich mogło do tego dojść.
Najbardziej oczywista metoda badań dotyczy wody. To, że mamy do czynienia ze skażeniem w jakiejś formie za pomocą nieokreślonej jeszcze substancji, wydaje się wysoce prawdopodobne. Aczkolwiek hydrolodzy wyjaśniają, że mógł w tym przypadku nastąpić splot różnych okoliczności – niskie stany wody, wysoka temperatura itp.
Natomiast patrząc z perspektywy osoby zajmującej się bezpieczeństwem strategicznym państwa, tym, na co ja zwracam szczególną uwagę, jest to, że:
Całkowicie zawiódł w tym przypadku jakikolwiek system ostrzegawczy i krajowy system zarządzania bezpieczeństwem. To podstawowy wniosek, jaki wysnuwam na podstawie tego, co się stało.
Po raz kolejny mamy do czynienia z bardzo widoczną i brzemienną w dramatyczne skutki sytuacją, w której nasze władze demonstrują swój brak zrozumienia dla podstawowej zasady, która leży u podstaw budowania systemu bezpieczeństwa — czyli tego, że najlepszym sposobem radzenia sobie z zagrożeniami jest ich zapobieganie. Można dokonać tego poprzez budowę wielopoziomowego systemu wczesnego ostrzegania, który ma uruchamiać na najwcześniejszym etapie odpowiednie środki neutralizujące.
Koncentrowanie się dziś na ściganiu się na to, jak surową karę wymierzymy za katastrofę na Odrze, jest przysłowiową musztardą po obiedzie. Należy przede wszystkim w ogóle nie dopuszczać do takich rzeczy.
Ogłaszanie milionowych nagród za wskazanie sprawcy to niestety objaw zupełnej bezradności, nieporadności i nieskuteczności państwa, a zwłaszcza organów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo kraju.
Jeśli musimy uciekać się do tego, by apelować o pomoc do obywateli, wyznaczać premię za znalezienie winnego, to nawet dla średnio zorientowanych w tej problematyce osób, oznacza to, że zupełnie nic nie wiemy.
Nasze organy bezpieczeństwa państwa są - krótko mówiąc - w lesie. Mam nadzieję, że nie dowiemy się wkrótce, że służby zgłosiły się w tej sprawie do wróżki.
Można je powiązać z tym tematem, ale nadal pozostaje pytanie, czy mogłyby wywołać takie skutki, z jakimi mamy do czynienia w przypadku Odry. Wydaje mi się, że raczej do tego by nie doszło. Rosjanie oczywiście mają swoje interesy w tym, żeby utrudniać przede wszystkim Ukraińcom skuteczną obronę. Schemat ich działania w tej sytuacji jest dosyć prosty. W moim przekonaniu jest niezwykle mało prawdopodobne, by zdecydowali się osiągnąć ten cel zatruwając Odrę. To wynika z pewnej pragmatyki ich działania.
Rosjanie mają teraz sporo problemów u siebie, ich wszystkie siły są skierowane raczej na Ukrainę, dlatego myślę, że skutek, jaki mogliby osiągnąć, w niewielkim stopniu przekładałby się na cele militarne.
Oczywiście jako analityk nigdy nie wykluczam niczego, bo w tym przypadku każdą hipotezę należy brać pod uwagę. Na wstępie uważam ją jednak za bardzo mało prawdopodobną.
Nie traktuję tych doniesień poważnie, ale musimy na pewno brać pod uwagę różne czynniki. Mamy do czynienia z szeregiem informacji nie tylko o śniętych rybach, ale też o poparzonych rybakach i wędkarzach, którzy brali udział w odławianiu martwych zwierząt.
Mówi się też o wysokim zasoleniu. Nie śledzę na bieżąco wszystkich hipotez, bo czekam na konkretne wyniki badań. Do dziś ciągle trochę błąkamy się po omacku. To jest bardzo niepokojące i daje podstawę do tego, by rozważać różne inne założenia.
Choć sabotaż jest niewykluczony, to w tym przypadku wydawałby się jednak mało wyrafinowanym rozwiązaniem, bo Rosjanie mimo wszystko nie słyną z tak wyszukanych metod. Raczej działają w dość przewidywalny i mało wyszukany sposób, który wywołuje najprostsze rezultaty.
Jeśli bralibyśmy pod uwagę działanie nowoczesnych technologii wojskowych, to prędzej spodziewałbym się, że w tej sytuacji doszło do jakiejś awarii np. podczas eksperymentu, który wyrwał się spod kontroli. Tutaj trudno dopatrzyć się mi jakiegoś celu, który mógłby być potrzebny w tej chwili Rosjanom.
Raczej nie szedłbym w tym kierunku, poszukując genezy tej katastrofy, zwłaszcza że jak sama pani mówiła, dotychczas te działania były wymierzone w jakieś konkretne, punktowe obiekty lub osoby przebywające na określonym terenie.
Tutaj można byłoby rzeczywiście dostrzegać jakiś sens w tym, żeby doprowadzić tego rodzaju sabotażem do jakiegoś konfliktu czy nieporozumień pomiędzy stroną polską a niemiecką. W tym kierunku można byłoby prowadzić te rozważania. Tym bardziej że dotychczasowa reakcja polskich władz była ewidentnie opieszała, a w zasadzie w ogóle jej nie było na samym początku.
Nie podjęto działań identyfikujących przede wszystkim skalę tego zjawiska i potencjalne skutki. Mimo wszystko jednak uważam takie wyjaśnienie przyczyn katastrofy za bardzo mało prawdopodobne.
Według mnie to po prostu zlekceważenie problemu ze strony władz. To nie tylko brak systemu organizacyjnego, który jest oczywiście niedorozwinięty, bo to są zaniedbania z wielu lat i wynikają z zaniedbań kilku rządów. Typowym zachowaniem naszej administracji jest lekceważenie systemu bezpieczeństwa i niechęć do budowania infrastruktury wczesnego ostrzegania, czyli identyfikowania i monitorowania zagrożenia na bardzo wczesnym etapie, żeby zapobiegać rozwojowi sytuacji.
W tym przypadku mamy do czynienia ze standardowym lekceważeniem, który ma miejsce zwłaszcza w okresie letnim, kiedy trwa sezon urlopowy, a urzędnicy wyjeżdżają i nie chcą sobie robić dodatkowych kłopotów. To też konsekwencja obsadzania stanowisk w różnych ważnych instytucjach osobami, które są niekompetentne, a ich dobór wynika z kierowania się kluczem partyjnym i towarzyskim, a nie merytorycznym.
Efekt jest taki, że te wszystkie osoby zajmujące wysokie stanowiska z jednej strony mają poczucie bezkarności, a z drugiej mają świadomość tego, że brakuje im mocy politycznej, by egzekwować cokolwiek od podległych im instytucji. Na niższych szczeblach i tak wiele zależy od powiązań politycznych i towarzyskich, a w rezultacie ten system w ogóle nie działa. Nie tylko w tej sytuacji, ale także na wielu innych obszarach mechanizm tej niewydolności jest podobny.
Wiem, że zaawansowane prace badawcze w tym kierunku prowadzone są od wielu lat przez różne kraje. Tego rodzaju technologie testowane są od dawna. Nie dysponuję konkretną wiedzą na ten temat, ale z całą pewnością warto zwrócić uwagę, że rozwój technologii może wpływać na środowisko w sposób, którego obecnie nie jesteśmy do końca świadomi.
Niedługo możemy obudzić się w zupełnie nowej rzeczywistości na tym świecie. W rozważaniach na ten temat zalecam jednak zdrowy rozsądek i twardy fact checking, tak aby nie ulegać pokusie dawania wiary różnym teoriom pozbawionym oparcia w nauce.
Warto mieć świadomość, że bezpieczeństwo narodowe to nie tylko wojsko, policja i służby specjalne, ale obejmuje ono bardzo wiele różnych dziedzin funkcjonowania państwa. W przypadku skażenia Odry mamy fantastyczny przykład tego, że nasze bezpieczeństwo oznacza również bezpieczeństwo ryb i skorupiaków w naszych rzekach.
To wszystko tworzy zaś system bezpieczeństwa państwa i powinniśmy go budować również w oparciu o tego rodzaju mechanizmy, struktury i sfery, a nie tylko koncentrować się na agentach i podsłuchach, bo tak większość społeczeństwa postrzega kwestie bezpieczeństwa.
Dzisiaj nowoczesne państwo postrzega to zagadnienie dużo szerzej i wielowymiarowo, włączając w tą sferę także kwestie bezpieczeństwa epidemiologicznego czy ochrony środowiska. Niestety nie w Polsce.
Szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Grzegorz Małecki – były szef Agencji Wywiadu, pułkownik, dyplomata i funkcjonariusz cywilnych służb specjalnych, w tym Urzędu Ochrony Państwa, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu, absolwent historii na Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, ekspert ds. bezpieczeństwa i obronności Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.