-
Niedawno w tvn widziałam dziecko z UK właśnie, bodajże 6 letnie, po udanym przeszczepie aż pięciu organów naraz -nerki, wątroba, trzustka i (chyba) jelito cienkie. Nikt jakoś nie chciał go uśmiercić z powodu wysiadki połowy narządów, bo uratowanie go nie przekraczało możliwości współczesnej medycyny.
W opisanym wyżej przypadku medycyna jest bezradna, przeszczep mózgu, póki co, nie wchodzi w grę a bandy matołów z krajów gdzie medycyna nie sięga do pięt brytyjskiej piłują gęby o morderstwie, znieważają brytyjskich lekarzy, zamiast leżeć i mamrotać modły do swoich bóstw w oczekiwaniu cudów. LOL -
Nawet nie probuje sobie wyobrazic co czuja rodzice Alfiego. Znam za to inne uczucie, najgorsze z mozliwych – to bezradnosc. Znam poczucie, ze nie zrobilo sie wszystkiego co mozliwe zeby ocalic kochana osobe. Rozumiem bol rodzicow i bliskich Alfiego, choc nawet nie probuje wyobrazic sobie jego ogromu. Nie ma chyba gorszej tragedii dla rodzica.
Obserwuje sprawe Alfiego od jakiegos czasu, tez dalam poniesc sie emocjom. Az przeczytalam uzasadnienie wyroku. Leczenie zaproponowane we Wloszech to tracheotomia i PEG. Czyli zamiast rurek przez nos - dziura w tchawicy i pepku. To co rodzice nazywaja leczeniem we Wloszech to wlasnie te dwa zabiegi. To nie jest leczenie, to tylko inny sposob na podtrzymywanie zy ia. Ale tego rodzice nie podaja do wiadomosci.
Lekarze powolani przez rodzicow zgadzaja sie, ze mozg chlopca jest powaznie uszkodzony. Nie sa w stanie zaproponowac innych badan aby ustalic co to za choroba. MRI i EEG zamowione przez sad, mimo sprzeciwu ojca, pokazuja, ze uszkodzenie postepuje. Uszkodzona jest istota biala i szara – zamieniaja sie w plyn.
Wypowiedziala sie polska lekarka, ktora rzekomo Alfiego badala. Z calym szacunkiem, ale ta pani to hematolog – onkolog, a nie neurolog. Jej nazwisko nie pojawia sie w uzasadnieniu, wymieniono nazwiska lekarzy powolanych przez rodzicow. Pani owa strzela sobie w stope mowiac, ze w Polsce taki dzieci objete sa opieka medyczna, paliatywna. Nie wiem, czy nie rozumie pojecia opieki paliatywnej czy robi to celowo. Opieka paliatywna to wlasnie to co zaproponowano rodzicom Alfiego. Zaprzestanie sztucznego podtrzymywania zycia i pozwolenie na naturalna smierc upewniajac sie przy tym, ze chory nie cierpi.
Zaczeto tworzyc teorie spiskowe etc. Krzyczano o eutanazji. To nie jest eutanazja. To pozwolenie na naturalna smierc. Sami rodzice przyznaja, ze chlopiec nie cierpi. Leki, ktore zaproponowano by ulzyc mu w cierpieniu, gdyby takie oznaki wystapily, to nie zastrzyk smierci jak niektorzy sugeruja. To powszechnie stosowane w opiece paliatywnej leki przeciwlekowe i przeciwbolowe. Alfie nie jest tez glodzony, gdyby byl w stanie polykac pozywienie nic nie staloby na przeszkodzie aby jadl. Ale nie jest, a wlaczenie zywienia innego niz doustne podanie pokarmu to sztuczne podtrzymywanie zycia.
Pracuje na codzien z umierajacymi pacjetami. Kiedy wyczerpalismy opcje leczenia lub poprawy jakosci zycia co nam pozostaje? Serce peka ale w niektorych przypadkach naprawde nie da sie nic zrobic i trzeba zaakceptowac rzeczywistosc. Ta sytuacja dotyka nas wyjatkowo bo to male dziecko. Patrzymy na ta sliczna buzie i lzy cisna sie do oczu. Frustracja, zlosc, proba obwinienia kogos. Kogokolwiek. Ale takich sytuacji jest wiele, na calym swiecie podejmuje sie takie decyzje. Tylko nie tak naglosnione przez media nas nie dotykaja. Tak samo nie krzyczelibysmy tak glosno gdyby to rodzice doroslego czlowieka, ktory ¾ swojego zycia spedzil w szpitalu i zyl tylko dzieki sztucznemu podtrzymywaniu zycia, nie zgadzali sie na odlaczenie od aparatury. Opanujmy emocje, kto chce i potrafi niech sie pomodli.
J. -
-
Tak czy inaczej, to pokazuje, że konieczne są procedury postępowania w tego rodzaju przypadkach. Kiedyś do czegoś takiego by nie doszło - chłopiec po prostu by umarł. Teraz medycyna pozwala w wielu przypadkach podtrzymywać resztki życia - działający pień mózgu, serce, nerki itp. - chociaż takie ciało jest pozbawione świadomości i wszystko wskazuje na to, że jest to proces nieodwracalny. Czy ma jakiś sens utrzymywanie takiego ciała przy życiu? To nie jest człowiek, tylko ludzkie ciało, bo jest nieodwracalnie pozbawione świadomości. Nasuwa się wniosek, że obecny stopień rozwoju medycyny może prowadzić do sytuacji, w których kontynuowanie leczenia jest mniej humanitarne, niż pozwolenie na śmierć pacjenta. Uporczywe podtrzymywanie życia nie wydaje mi się też sensowne z punktu widzenia rodziny - to przeciąganie w nieskończoność stanu zawieszenia, podczas gdy psychologicznie dużo bardziej korzystne byłoby zapewne pożegnanie i normalne przepracowanie żałoby.
-
-
Katolicy mówią o prawie do naturalnej śmierci? Przepraszam, ale jeśli mowa o NATURALNYCH procesach, to ten nieszczęsny człowiek JUŻ zmarł. Gdyby nie nowoczesna medycyna, byłby już całkowicie i bezapelacyjnie martwy. Technologia tylko podtrzymuje jego funkcje wegetatywne, ale zanik mózgu stanowi o jego faktycznej śmierci z racji niezdolności do życia. Czyli wasz Bóg już podjął decyzję, lekarze ją w istocie sztucznie odwlekli. Dlaczego protestujecie przeciwko wyrokowi śmierci wydanemu przez Boga, którego wszak uznajecie za istotę arcymądrą i arcysprawiedliwą?
-
-
Aby ocenić zaloguj się lub zarejestrujX
yulek_cezar
Oceniono 234 razy 172
Czyli tego dzieciaka już nie ma, jest martwy. Jest oddychająca skorupa z bijącym sercem (bo pień mózgu, autopilot dla ciała, nadal działa) ale ten co siedział za sterami zmarł. To jak samolot który nadal utrzymuje się w powietrzu mimo martwej załogi, to kwestia czasu nim się skończy paliwo (choroba zniszczy pień mózgu) i spadnie na ziemię.
Z tego co się orientuję to zniszczonej tkanki mózgu NIE DA się zregenerować, leczenie ubytków w mózgu jest niemożliwe (gdyby było leczono by Alzheimera), jeśli ktoś proponuje leczenie tego dzieciaka to jest oszustem. Jedyne co można zrobić to nadal utrzymywać go przy życiu, dolewać paliwa do pustego samolotu, ale to niczego nie zmienia.
Sztuczne podtrzymywanie działania martwego ciała jest niehumanitarne. To gorzej niż uporczywa terapia, to zombifikacja i jest okrutne.